28 lutego – Światowy Dzień Chorób Rzadkich
28 lutego 2013r. już po raz trzeci w Polsce obchodzić będziemy Światowy Dzień Chorób Rzadkich. Zadaniem tej inicjatywy jest szerzenie świadomości istnienia niezwykle rzadkich chorób, które po odpowiednim rozpoznaniu, można jednak leczyć. Choroby rzadkie, występują rzadziej niż 1 na 2 tys. urodzonych dzieci, zaś choroby ultra rzadkie – mniej niż na 50 tys. urodzeń. Niestety, firmy farmaceutyczne nie rozwijają badań nad nowymi lekami, dlatego też terapia jednego dziecka może kosztować nawet 2 mln. złotych.
Więcej na temat chorób rzadki powie nam prof. dr hab. Anną Latos- Bieleńską, z poznańskiego Centrum Genetyki Medycznej Genesis. Zapraszamy do lektury.
Czym są choroby rzadkie?
Prof. dr hab. Anna Latos-Bieleńska: To ogromna grupa chorób, spośród 8 tysięcy rozpoznanych do tej pory rzadkich chorób, większość uwarunkowana jest genetycznie. Zgodnie z definicją, występują rzadziej niż raz na dwa tysiące urodzeń. Czyli dla przykładu Zespół Downa, który występuje u jednego na 700 noworodków, chorobą rzadką nie jest.
Można ustalić ryzyko ich wystąpienia przed urodzinami dziecka?
Nie, to niemożliwe, o ile w rodzinie określona rzadka choroba do tej pory nie występowała. Mogą wystąpić u dziecka, którego rodzice nie mają żadnych wad genetycznych. Cześć tych chorób wynika z mutacji genów, do której dochodzi jednorazowo, przypadkowo w komórce rozrodczej. Tego nie sposób przewidzieć.
A czynniki sprzyjające wystąpieniu choroby rzadkiej?
Podstawowym jest pokrewieństwo partnerów. Każdy z nas jest nosicielem około 5- 10 genów dla rzadkich chorób. Ponieważ są to geny recesywne, nie mamy objawów choroby, bo w parze genów, mamy drugi – prawidłowy i jego obecność chroni nas przed zachorowaniem. Ale gdyby nasz partner był także zdrowym nosicielem takiego samego nieprawidłowego genu, mielibyśmy 25% ryzyka wystąpienia choroby u naszego dziecka. Większą możliwość posiadania tego samego zmutowanego genu mają partnerzy, którzy są ze sobą spokrewnieni. Oczywiście w Europie, w Polsce – to nie jest częsta sytuacja. Średnio jedna na tysiąc par, które starają się o dziecko, jest ze sobą spokrewniona. Często nawet o tym nie wiedząc.
Jak to możliwe?
Możliwe. Zauważyłam, że problem dotyczy często ludzi mieszkających w małych miejscowościach. To są rodziny mieszkające w danym regionie od wielu pokoleń. Jak widzę dziecko z chorobą rzadką, zawsze pytam o pokrewieństwo rodziców. Zwykle odpowiedź jest negatywna. Wtedy moje drugie pytanie brzmi: Czy Państwo pochodzą z tej samej miejscowości? Jeśli odpowiedź również jest negatywna, to pytam: A jak daleko od siebie są Państwa rodzinne miejscowości? Pada odpowiedź: 3 kilometry. Badania pokazują później, że rodzice mają dokładnie tą samą mutację genetyczną, co świadczy o tym, że są dalekimi krewnymi.
Jeżeli badania genetyczne nie są w stanie określić ryzyka wystąpienia choroby, to jakie mają znaczenie?
Mają duże znaczenie i to z kilku powodów. Przede wszystkim – prawidłowa diagnoza. W przypadku chorób rzadkich, najczęściej lekarze nie wiedzą na początku, z czym mają do czynienia, jakie ustalić rozpoznanie. Dziecko dziwnie się zachowuje, nietypowo
wygląda, demonstruje objawy, z którymi lekarz się wcześniej nigdy nie zetknął. A z tym wiąże się najczęściej bardzo opóźniona diagnoza. W medycynie, żeby móc w jakikolwiek sposób pomóc pacjentowi trzeba wiedzieć, na jaką chorobę choruje nasz pacjent. Jeśli wiemy, to możemy wpływać na przyszłość pacjenta i unikać powikłań. Np. w przypadku niektórych chorób rzadkich, występuje jednocześnie wyższe ryzyko nowotworów złośliwych. Wiedząc o tym i monitorując stan zdrowia dziecka za pomocą systematycznych badań USG jamy brzusznej, można wykryć nowotwór na etapie, gdy nie ma jeszcze żadnych objawów klinicznych i uratować dziecku życie.
Inna grupa chorób rzadkich wiąże się z licznymi dolegliwościami dla dziecka, także bólowymi. Ale mały pacjent nie potrafi o tym powiedzieć swoim opiekunom, lekarzom, bo jest np. dzieckiem z niepełnosprawnością intelektualna, a przecież bardzo cierpi. Jeśli ustalimy rozpoznanie, wiadomo, że dziecko natychmiast powinno być odpowiednio leczone, aby dolegliwości ustąpiły.
W końcu, wczesne rozpoznanie chorób rzadkich, które są związane z dużym opóźnieniem rozwoju intelektualnego, umożliwia podjęcie bardzo wczesnych działań stymulujących rozwój dziecka, żeby nie stracić cennego czasu i maksymalnie rozwinąć wszystkie możliwości dziecka. A często zdarza się, że dopiero na etapie szkolnym stawiana jest odpowiednia diagnoza.
Medycyna robi ogromne postępy w ostatnich latach, a w przypadku tych chorób, ciągle wydaje się bezbronna. Dlaczego?
O chorobach rzadkich, mówi się niekiedy „sieroce”. Dlatego, że światowe firmy farmaceutyczne angażują swój potencjał i pieniądze w opracowanie terapii mających zastosowanie dla masowego pacjenta, dla całego rynku. W tym przypadku, mamy do czynienia z ogromnie dużymi kosztami opracowywania nowych leków, bo trzeba poznać nie tylko podłoże genetyczne, ale także to białko, którego brakuje. Trzeba znaleźć sposób na produkcje takiego enzymu, sposób dostarczenia do organizmu, muszą zostać przeprowadzone badania kliniczne. Pracuje nad tym sztab ludzi, a okazuje się, że na całym świecie jest co najwyżej kilkaset osób, które z danego leku będą mogły korzystać. To jest brutalny rachunek ekonomiczny!
Tych chorób nie opłaca się leczyć?
Dokładnie tak. A koszty terapii dla chorego dziecka potrafią być horrendalne. W przypadku mukopolisacharydozy typu pierwszego, roczny koszt terapii lekowej to jest 800 tysięcy złotych, które trzeba wydawać przez całe życie. W Polsce mamy takich dzieci kilkadziesiąt, ponad sześćdziesięcioro. A koszt leczenia mukopolisacharydozy typu drugiego, to już roczny wydatek około 2 milionów złotych! W Polsce takich dzieci mamy tylko dwoje.
Czy w związku z rzadkością tych chorób, one zawsze będą nieuleczalne, medycyna się nimi nie zajmie?
Jeśli chodzi o choroby rzadkie uwarunkowane genetycznie, to czeka nas kiedyś przełom, jakim będą różne formy terapii genowej. Podanie odpowiedniego genu, będzie oznaczało wyleczenie. Implant grupy komórek będzie można umieścić w chorym narządzie, albo gdzieś poza nim, na przykład pod skórą. Enzym, który powinien być produkowany w wątrobie, będzie produkowany gdzie indziej w organizmie. Ale nie w każdym przypadku chorób rzadkich ta terapia genowa będzie prosta.
Jak daleko jesteśmy od momentu, gdy genetycy będą poprawiali błędy natury?
Trudno powiedzieć. Wielokrotnie wydawało mi się już, że coś jest fantastyką naukową. Mijało kilka lat i wszyscy korzystamy z tej technologii, na przykład mikromacierzy.
Terapia genowa pozwoli tylko leczyć choroby rzadkie, czy nawet je wyeliminować?
Tu dochodzimy do kwestii etycznych. Na razie panuje powszechna zgoda, że nie powinno się ingerować w komórki rozrodcze. Czyli nawet, jeśli usuniemy objawy choroby u pacjenta, to on nadal będzie nosicielem wady genetycznej, którą będzie przekazywać swoim dzieciom. Przy niektórych typach dziedziczenia, nie będzie to miało znaczenia, o ile partner nie będzie miał tej samej mutacji genu. Przy innych- ryzyko będzie nawet 50%, że dziecko urodzi się z tą samą chorobą genetyczną i też będzie wymagało terapii. Wyeliminowanie chorób rzadkich oznaczałoby konieczność ingerencji w proces rozrodczy, a do tego podchodzi się bardzo ostrożnie, bo nie do końca też można przewidzieć skutki. Ale to może się kiedyś zmienić. W przeszłości uważano, że niedopuszczalne są jakiekolwiek zabiegi na ludzkim sercu. A dzisiaj operacje czy nawet przeszczepy tego organu są na porządku dziennym. Dlatego może kiedyś też dojdziemy do etapu, że lekarze powiedzą: poprawmy materiał genetyczny w komórce jajowej, bo dzięki temu urodzi się zdrowe dziecko. Na razie jest jednak duża ostrożność w tej kwestii.
Czy kiedyś przestaniemy obchodzić Dzień Chorób Rzadkich?
Dla niektórych chorób rzadkich jest szansa, że będziemy potrafili je leczyć. W innych przypadkach – tylko łagodzić ich skutki. Ale nie wyeliminujemy w 100% chorób rzadkich, dlatego Dzień Chorób Rzadkich będziemy obchodzić jeszcze przez wiele, wiele lat.